sobota, 19 grudnia 2015

Prolog

Ciemne chmury zawisły nad Tokio, burza nadeszła zbyt szybko, deszcz lunął z chmur. Słońce już dawno schowało się za szarymi obłokami, zabierając ze sobą gorące i złociste promienie. Jak na początek kwietnia pogoda była pod psem. Wszystko wskazywało na to, że do domu dotrę przemoczona i zmarznięta. 
  Jednak, kiedy od mieszkania dzieliło mnie mniej niż jeden kilometr, coś wielkiego i czarnego wyskoczyło z zaułka, obok którego przechodziłam. Donośny wrzask antagonisty rozdarł powietrze, wywołując u mnie nagły strach, paraliżujący moje ciało. Zatrzymałam się niepotrzebnie, stanęłam w miejscu i ściskając w dłoniach torbę spoglądałam na biegnącego w moją stronę mężczyznę. W jego dłoni błysnął nóż, a usta ponownie wykrzyczały jakieś niezrozumiałe dla mnie słowa.
  Dlaczego nie mogę się ruszyć, pomyślałam? 
  Mężczyzna był coraz bliżej, a ja nadal stałam w miejscu, wpatrzona w jeden punkt przed sobą. Osobnik zmaterializował się nagle przede mną, a jego oczy błysnęły niebezpiecznie, tak samo jak nóż, który trzymał w dłoni. 
- No proszę, co my tu mamy? - Zaśmiał się zwycięsko.
  Nadal nie mogłam ruszyć się z miejsca, jakby jakaś niewidzialna siła trzymała mnie w ryzach i nie chciała wypuścić. Otwarłam szeroko o czy, kiedy dłoń mężczyzny dotknęła mojego policzka. Potem zjechała niżej na ramiona, ciągnąc ku górze rękaw mojego swetra. 
- Widzę, że masz problemy. - Mężczyzna przejechał dłonią po kilku bliznach widniejących na moich nadgarstkach. - Chodź ze mną, a coś na to poradzę.
  I nagle jak piorun z nieba strzelił odzyskałam władzę w nogach. Zerwałam się do biegu, czując jak mężczyzna podąża za mną. Gdyby nie to, że regularnie uprawiałam jogging, to na pewno byłabym już kolejną ofiarą tego kolesia. Skręciwszy w boczną uliczkę, zawinęłam się między śmietnikami, co spowolniło goniącego mnie mężczyznę. W całym tym strachu nawet nie zdążyłam się mu przyjrzeć. 
  Założyłam torbę na ramię i spięłam czarne włosy w kucyk, który ukryłam pod kapturem kurtki. Dostrzegając w oddali sporą grupę ludzi, wtopiłam się w tłum. 
  Jeśli mi się uda, to go zgubię. Jeśli nie, ludzie wokół mnie załatwią sprawę. 
  Obejrzawszy się dyskretnie przez ramię, nie dostrzegłam napastnika. Może znikł w zaułku, albo dał za wygraną? 
  W każdym bądź razie musiałam iść do domu. 




Witam serdecznie.
Na tym oto blogu będę się posługiwać pseudonimem Shiver, bo tak mi wygodniej. 
Jak mogliście już zauważyć po zakładce "BOHATEROWIE" w blogu występuje dwóch głównych bohaterów: Aya i Madara.
Nie będę spoilerować o czym jest historia, bo tego dowiecie się sami wraz z nowymi rozdziałami, które postaram się wrzucać systematycznie. 
Nie jestem poukładaną kobietą, ale dam z siebie wszystko, by was nie zanudzić. 
Oczywiście mam też nadzieję, że opowiadanie szybko przypadnie wam do gustu i będziecie chcieli dzielić się ze mną waszymi przemyśleniami, obiekcjami czy negatywnymi wypowiedziami. 
Proszę, zwracajcie mi też uwagę na błędy ortograficzne. Jestem prostym człowiekiem i też popełniam ów błędy. Chodź nie tylko ortografia u mnie pada - przecinki i źle skonstruowane zdania też.

Mam nadzieję, że dotrwamy razem do końca.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz