Do domu wróciłam
około czwartej czterdzieści, przemoczona do suchej nitki i z
nadciągającym katarem. Cóż, chmury, które zastały mnie zaraz po
wyjściu ze szkoły okazały się naprawdę wredne. Deszcz lunął na
mnie niespodziewanie i nim zdążyłam wyciągnąć i rozłożyć
parasol byłam morka i zziębnięta. Do domu doszłam w niecałe pół
godziny, brnąc w kałużach i błocie, kiedy musiałam przejść
przez park Midori.
Po wejściu do
domu powitał mnie głodny Kuro który otarł się o moją nogę,
jednak natrafiając na mokry materiał zaraz się odsunął i fuknął.
Odłożyłam parasolkę i przeszłam z kuchni do łazienki, gdzie
wzięłam ciepłą kąpiel, by chodź trochę się ogrzać.
Jakoś nie mogłam
odwrócić moich myśli od brązowych oczu, które śledziły każdy
mój ruch. To było coś dziwnego o czym nie umiałam zapomnieć,
więc, żeby powrócić do rzeczywistości odkręciłam na full kurek
z zimną wodą i po minucie wyszłam spod prysznica. Przebrałam się
w suche i wygodne ciuchy, po czym zabrałam się za przygotowywanie
kolacji, którą znów zjem sama z kotem.
Dzisiejszy pobyt w
szkole zakończył się jednak niespodzianką, bowiem dostałam numer
od dziewczyny, która siedziała obok mnie. Sakura jeśli dobrze
pamiętam – jej imię idealnie odzwierciedlało jej jasno różowe,
krótkie włosy. Dziewczyna wydawała się miła i przyjacielska,
więc kto wie, może uda mi się zdobyć przyjaciela.
Po zjedzeniu
kolacji zabrałam się za pracę domową, a potem około dwudziestej
drugiej położyłam się spać. Ten dzień nie różnił się
znacznie od poprzednich, jednak wspomnienie brązowych,
prześladujących mnie oczu nie pozwoliło mi zasnąć przez kolejne
pół godziny.
Lekcje
japońskiego, geografii i chemii minęły mi nad wyraz szybko, jednak
przyszła pora na coś co uczniów wprawiało w smętny nastrój.
Matematyka, która ciągnęła się za nami cały czas, była nie do
wytrzymania, chodź Pan Hashirama Senju mówił nam cały czas, że
wkrótce przejdziemy do działów gdzie będziemy mogli się wykazać.
Nie wierzyłam jego słowu, bowiem była to matematyka, a matematyka
to zło.
- Aya. - Głos Senju
wyrwał mnie z zamyśleń, podczas, których wpatrzona byłam w
kołyszące się na wietrze drzewo. - Może rozwiążesz to zadanie?
Spojrzałam do
książki na przykład, który wydawał się dość łatwy. Nigdy nie
miałam problemów z matematyką, lecz przerażała mnie z
niewiadomych powodów. Kiedyś, gdy jeszcze mieszkałam w innym
mieście chodziłam na korepetycje, które winny uzupełnić moją
wiedzę na temat cyferek, w rezultacie nie nauczyłam się niczego i
wieczorami musiałam siedzieć i zakuwać wszystko od nowa.
- Dobrze. -
Westchnęłam i wstałam.
Zadanie naprawdę
okazało się łatwe, co mnie bardzo zdziwiło. Kiedyś słyszałam,
że jeśli zadanie z matematyki rozwiązuje się łatwo, to znaczy,
że już popełniło się jakiś błąd. Dla potwierdzenia swojego
wyniku spojrzałam na Hashiramę, który uśmiechał się miło.
Opierał się plecami o biurko, ręce miał skrzyżowane, a wzrokiem
śledził przebieg moich rozwiązań.
- Dobrze. -
Powiedział. - Możesz usiąść.
Wróciłam do
swojej ławki, odprowadzania przez spojrzenie każdego w klasie. Jak
już mówiłam, bycie w centrum uwagi nie było mi przyjazne.
Kiedy zajmowałam
swoje miejsce, niespodziewanie drzwi do klasy się otworzyły, w
progu stanął nasz wychowawca.
- Znalazłem cię w
końcu. - Zwrócił się do Senju, który nieświadomy wejścia do
pomieszczenia nauczyciela, obracał się właśnie z kredą w ręku i
zdziwieniem wymalowanym na twarzy.
- Stało się coś?
- Spytał zdezorientowany matematyk.
Uchiha podszedł
do niego i zaczęli coś pomiędzy sobą szeptać, jednak po chwili
wzrok wychowawcy padł na mnie.
- Aya chodź ze mną.
Na mojej twarzy
także pojawiło się zdezorientowanie. Wstałam posłusznie i w
niewiedzy poszłam za Madarą. Długi, szkolny korytarz przeszliśmy
w milczeniu – Uchiha przede mną, a ja z tyłu wpatrzona w jego
plecy.
- Dostałem dziś
twoje papiery z poprzednich szkół. - Odezwał się nagle, kiedy
przystanął przed drzwiami. Otworzył je sprawnym ruchem ręki i
zaprosił mnie do środka. - Usiądź.
Czułam się jak
na jakimś przesłuchaniu. Jakbym była czemuś winna, a przecież
nic złego nie zrobiłam.
Zdziwił mnie
jednakowoż wygląd pomieszczenia. Mimo, iż pokój był mały, jego
wnętrze mnie zaciekawiło. Całość była utrzymana w jasno
brązowym kolorze, na wprost mnie było okno, a pod nim mała
kanapa, naprzeciwko kanapy zaś stało biurko, przy którym
siedziałam w wygodnym fotelu. W pobliżu, pod ścianą była
oszklona szafka z książkami i segregatorami, w których były różne
papiery, a w których teraz grzebał Madara.
- Masz jakieś
problemy? - Spytał bez ogródek, zwracając się w moją stronę. W
pokoju było dość ciemno, bo okno wychodziło na ścianę szkoły.
Madara widząc
moją konsternację, podjął:
- Chodzi mi o twoje
poczucie bezpieczeństwa w domu, szkole, poza tymi obiektami. -
Usiadł za biurkiem naprzeciwko mnie. Wbił we mnie ciekawskie
spojrzenie brązowych oczu, a ja znów poczułam, że chce mnie
przewiercić na wylot.
- Nie. - Odparłam
bez cienia emocji. Nie wiedziałam czy zwierzenie się ze wszystkich
swoich problemów szkolnemu psychologowi było najlepszym wyjściem.
Na razie wszystko zatrzymam dla siebie, a później się zobaczy. -
Wszystko jest w jak najlepszym porządku, proszę Pana.
Chyba nie wydał
się przekonany, bo jeszcze przez chwilę nie spuszczał ze mnie
wzroku, a ja poczułam się lekko zażenowana.
- Pokaż mi swoje
ręce.
Moje serce
stanęło, by po chwili zacząć bić tak szybko, że myślałam, iż
przebije moje żebra. Moje źrenice rozszerzyły się znacznie, a
oddech stał się urwany. No pięknie, pomyślałam
w strachu. Jeśli zobaczy moje ręce wszystko będę
musiała mu opowiedzieć.
-
Naprawdę wszystko w porządku Panie Uchiha. - Spróbowałam jakoś z
tego wybrnąć. Nie mogłam dopuścić do zdemaskowania. - Chyba
lepiej będzie jak już pójdę, matematyka nie jest łatwym
przedmiotem, a ja nie za bardzo daje sobie z nią radę.
Już wstawałam z krzesła, kiedy jego głos mnie sparaliżował.
-
Pokaż. - Nie była to prośba.
Ponownie usiadłam na krześle ze spuszczoną głową. Co ma być
to będzie, wyciągnęłam przed siebie obie ręce, pozwalając,
aby dłonie Madary podwinęły mi rękawy do góry. Patrząc na
poczynania psychologa czułam się coraz bardziej zażenowana.
-
Jestem innego zdania. - Dotknął kilku blizn na nadgarstkach.
Wzdrygnęłam się, czując jak dreszcz przebiega mi po plecach.
Chciałam jak najszybciej opuścić ten pokój. - Co się dzieje?
Milczałam przez dłuższą chwilę ze wzrokiem wbitym w czubki
własnych butów. Powiedzieć czy nie? Byłam rozbita pomiędzy
dwoma wyjściami. Mogłam powiedzieć całą prawdę i narazić się
na kłopoty ze strony ojca lub też okłamać Madarę i mieć na
sumieniu coraz więcej grzechów.
-
Popatrz na mnie. - Otrząsnęłam się z transu, kiedy poczułam na
policzku coś ciepłego. Dłoń psychologa obróciła moją twarz ku
sobie. - Powiedz mi co się dzieje. Jeśli będziesz milczeć, nie
zdołam ci pomóc.
Zamrugałam kilka razy i cofnęłam się razem z krzesłem do tyłu.
Ścisnęłam w dłoniach rękaw swetra i po prostu stamtąd
wybiegłam, słysząc krzyk Uchih'y.
I jak się rozdział podobał?
Historia powoli się rozkręca, a ja mam w zanadrzu jeszcze kilka rozdziałów i będę musiała się wziąć za pisanie nowych, bowiem....eee.... a nie ważne.
Wyrażajcie swoje opinie :)