czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 4

  Jeśli lubicie czasami dodać sobie klimatu piosenką, to polecam tutaj utwór 

Poets Of The Fall - Sleep



  Madary unikałam jak ognia, a tu proszę, trafiłam na historię, o której kompletnie zapomniałam. Westchnęłam w duchu, na zewnątrz pozostając niewzruszoną osobą z hardą miną.
- Aya? - Szepnęła Sakura, szturchając mnie w rękę.
- Ja... - Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dopóki Madara nie usiadł na krześle, cały czas patrzył mi prosto w oczy, jakby chcąc powiedzieć, że mam przechlapane za wczorajszą ucieczkę z jego gabinetu. - … dziś nie mogę.
- No dobra, zaczynamy. - Powiedział Uchiha, mierząc groźnym wzrokiem naszą klasę.
   Tak jak mówiłam, jakoś tak wyszło, że lubiłam historię. Interesowały mnie dawne czasy, kiedy to młodzież jeszcze nie spędzała całego dnia w internecie czy smartfonie. Zamiast tego spotykali się i rozmawiali twarzą w twarz.
   Wyłączyłam się z lekcji jakieś dwadzieścia minut po rozpoczęciu. Hinata, która zawsze chowała się za plecami Temari, teraz czytała krótką historię jakiegoś władcy. Przyjrzałam się jej uważnie i kiedy dostrzegła moje zaciekawione spojrzenie, zmieszała się, poczerwieniała i odwróciła wzrok. Z tego co mówiła mi Sakura, to Hinata bardzo lubi Naruto, który zdawał się odwzajemniać jej uczucie. Jak dla mnie byliby idealną parą, przeciwieństwa się przecież przyciągają prawda?
   Moją uwagę zwrócił jakiś ruch, a mianowicie zmiana pozycji nauczyciela, który teraz opierał się się plecami o oparcie krzesła, a nogi skrzyżował przed sobą. W ręce trzymał podręcznik do historii i aktywnie śledził każde zdanie, które przeczytała Hinata.
  Teraz miałam szansę, aby go poobserwować i nie zostać na tym przyłapana. Zastanawiałam się co takiego widzą w nim dziewczyny z klasy. Madara był normalnym mężczyzną, niczym się jakoś nie wyróżniał, chociaż moje wnioski mogły brać się z tego, że nigdy nie miałam chłopaka i nie zwracałam większej uwagi na wygląd.
  Swoje brązowe oczy krył teraz za cienkimi szkłami okularów, a niesforna grzywka opadała na jego prawe oko, znacznie je zakrywając. Dzisiaj nie spiął włosów, ale w rozpuszczonych też było mu do twarzy. Zastanawiałam się też na faktem, dlaczego ktoś taki jak on pracuje w tej szkole. Zmuszono go? Powołanie? A może brak pieniędzy?
  Cóż ludzie z różnych powodów podejmują się rozmaitych prac, niekoniecznie tych z marzeń, bo nie mają innego wyjścia. Ja sama, za nie długo będę musiała się za czymś rozejrzeć, bo znając ojca całą gotówkę wyda na alkohol lub przewali u yakuzy. Nigdy nie mieszałam się w jego gangsterskie sprawy, ale z czasem będziemy mieć coraz więcej kłopotów.
- Na dzisiaj koniec. - Oznajmił niespodziewanie Madara, podnosząc się z krzesła.
Jeśli nie chciałam z nim rozmawiać, musiałam jak najszybciej opuścić tą klasę, nim się zorientuje i...
- Fuuma, ty zostajesz.
  Zaklęłam w myślach. W tym momencie chciałam stać się niewidzialna i stąd uciec. Spojrzenia wszystkich spadły na mnie jak grad, lecz tylko przelotnie.
- Poczekam na ciebie. - Powiedziała Sakura, podnosząc swoją torbę.
- To nie będzie konieczne Panno Haruno. - Uchiha wyrósł za mną tak nagle, że przeraziłam się i poczułam jak moje serce przyśpiesza. - Panna Fuuma ma dziś napięty grafik. - Spojrzał na mnie z góry, tajemniczo się uśmiechając.
  Powoli zaczęłam tracić do niego cierpliwość. Pomiędzy opanowaniem, a nagłym wybuchem była cienka granica.
  Posłałam Sakurze przepraszające spojrzenie i poczekałam zwrócona tyłem do Madary, aż wszyscy razem z moją koleżanką opuszczą klasę i zamkną drzwi.
- Wytłumaczysz mi dlaczego wczoraj uciekłaś z mojego gabinetu? - Jego głos brzmiał tak oskarżycielsko, że poczułam się tak, jakbym wyrządziła komuś najgorszą krzywdę na świecie.
  Zsunęłam z ramienia torbę, która opadła na ławkę obok. Ze spuszczoną głową obróciłam się w jego stronę.
- Szkoła nie może rozwiązać wszystkich naszych problemów. - Powiedziałam hardo, jednak bałam się, że za chwilę mój głos może odmówić mi posłuszeństwa. Musiałam też jakoś uspokoić drżenie rąk.
Uchiha oparł się o ławkę i skrzyżował ręce na piersi.
- To prawda. - Zgodził się ku memu zdziwieniu. - Ale staramy się wam pomagać na tyle i zdołamy. Czy nie sądzisz, że twoi koledzy i koleżanki zaczną zaraz podejrzewać, że coś się stało? Nie możesz przez całe lato chodzić w swetrach.
- Bez nich też nie mogę. - Powiedziałam smutno.
- To nie jest najlepsze miejsce na rozmowę, chodź. - Madara wyszedł z klasy, kierując się w stronę gabinetu, z którego wczoraj uciekłam.
- Przepraszam. - Dogoniłam go w końcu. - A co z moimi...
- Jesteś dziś zwolniona. - Odparł szybko, wiedząc o co chcę zapytać.
  Opuszczanie lekcji nie było w moim stylu.
  Razem weszliśmy do ciemnego gabinetu. Madara zapalił kilka lampek, które nadały temu miejscu jakiś dziwny klimat. Naprawdę zaczynałam się czuć dziwnie, jak w klatce, z której nie ma ucieczki.
- Siadaj. - Polecił i wskazał miejsce na kanapie za biurkiem, sam zaś zniknął za drugimi drzwiami, które dopiero teraz zauważyłam. Odetchnęłam w końcu po dłuższym zatrzymywaniu w sobie powietrza. Było mi ciepło i zimno zarazem, a po plecach przechodził mnie dreszcze.
Uchiha wrócił po kilku minutach, w dłoniach trzymając dwa parujące kubki. Jeden z nich wręczył mi. Przyjęłam go z rezerwą.
- To tylko herbata. - Oznajmił, patrząc na mnie dziwnie. - Niczego tam nie dosypałem, nie bój się.
- Wcale się nie boję. - Burknęłam i upiłam łyk herbaty.
Pomiędzy nami zaległa cisza, którą przerywało jedynie miarowe poruszanie się wskazówek zegara. Moje myśli były zajęte tylko jednym: obmyślaniem planu jak można było by się stąd wydostać.
- To wytłumacz mi w końcu dlaczego wtedy uciekłaś. - Zażądał, popijając własny napar.
  Co w ogóle mu miałam powiedzieć? Mój ojciec za każdym razem wiąże się z yakuzą, bo nie widzi innego sensu w życiu. Przez to mamy kłopoty finansowe i każdego dnia boję się, że oni mogą przyjść do naszego domu i coś nam zrobią. Mimo, że życie ojca już mnie nie obchodzi, nie wiem co zrobiłabym gdyby go zabrakło. Nie mam mamy i cały czas siedzę zamknięta w czterech ścianach. W swoje życie nie chcę mieszać innych, bo wiem, że naraziłabym ich bezpieczeństwo.
- Dlaczego uciekasz przed problemami, zamiast stawić im czoła? - Zachęcił mnie do rozmowy.
- To nie tak, że uciekam. - No cóż, okrężnymi drogami jakoś zdołam mu wytłumaczyć, że ze mną wszystko w porządku. - Na pewno Pan wie, że niektóre problemy są jak gruba ściana, przez którą tak prosto nie da się przejść.
- Mów mi po imieniu gdy jesteśmy sami, będzie ci łatwiej. - Uśmiechnął się lekko, kryjąc twarz za kubkiem, który uniósł, by upić łyk herbaty.
Zacisnęłam dłonie na gorącym naczyniu, spoglądając na niezmąconą taflę naparu.
- No więc, ja właśnie stoję przed taką ścianą. - Powiedziałam. - I nie umiem się przez nią przebić.   Czuję jak coś trzyma mnie w miejscu, więzi i nie pozwala nic zrobić.
- To naturalne w twoim wieku, że boisz się tego co będzie. Lękasz się nowych rzeczy, które mogą zaburzyć równowagę twojego świata, które naruszą nietykalną strukturę tego co stworzyłaś.
  Może dziwnie to zabrzmi, ale nagle poczułam ciepło dzięki tym słowom. Coś zaskoczyło w mojej głowie, jakiś trybik, który poruszył większą konstrukcję.
- Jak temu zaradzić? - Zaczęłam się otwierać, czy po prostu go zbywałam nieistniejącymi problemami? Jeśli tak to czemu nagle zaczęło mi zależeć na rozwiązaniu swoich prawdziwych problemów.
Madara zamyślił się na chwilę, patrząc przed siebie na ciemny ekran monitora stojący na biurku przed kanapą.
- Na początku może być ci trudno, ale z czasem uda ci się wydrążyć w tym murze dziurę, przez którą przejdziesz. - Widząc niewiedzę na mojej twarzy, kontynuował: - Chodzi mi o to, że jeśli opowiesz mi o swoich problemach, to pomogę ci je rozwiązać.


Kiedy sprawdzam tekst na podglądzie wydaje mi się on taki posklejany. Wybaczcie mi to, ale gdy tylko przyjdzie mi coś do głowy to zapisuję to w telefonie, a potem przegrywam do Libre Office, a ten program uważam za dobry. Dopiero gdy wklejam tekst na bloggera, on się kurczy i jest dziwny. 















2 komentarze:

  1. Króóóótki ! Ale co ja mogę mówić, sama krótko piszę haha. znaczy krótkie, bo świetne ! Madara... normalnie zaczynam go lubić. Tylko błagam nie spraw, że tak po prostu mu wszystko powie, bo to za łatwo. Niech się Uchiha pomęczy, buahaha :)
    Pisz szybko, i weny życzę :)
    Zapraszam do mnie ;)
    http://czerwonyplomien.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, że krótko, bo jakoś mi tak wychodzi. Dopiero muszę mieć wenę, żeby napisać coś dłuższego i wciągającego :D

      Usuń